Czym jest ta książka? Każdy ją sobie odczyta sam. Łatwiej będzie napisać, czym nie jest. Z pewnością daleko jej do typowego albumu. Ktoś nazwał mnie kiedyś fotografem biedy, smakoszem koloru, wyławiaczem surrealizmu, artystą z astralnego namaszczenia. Mam nadzieję, że nasze zdjęcia w tej książce są surowe i brudne. I naturalne. Aparat szybki jak migawka oka. Zdjęcia robione pospiesznie, sterowane emocjami, bez przymierzania się do tematu. To też swoiste łapanie świata – przecież każda z tych wypraw miała być ostatnia. Magiczna sekunda na skierowanie obiektywu i naciśnięcie spustu. Nie ma czasu i miejsca na triki. Więcej wyczarowanego przypadku niż pedantycznej aranżacji. Więcej sztuki niż techniki.